Pod budynkiem sądu na Manhattanie, gdzie odbywał się proces Donalda Trumpa, nieznany mężczyzna się podpalił. Chwilę wcześniej rozrzucił wokół siebie ulotki z hasłami uderzającymi w amerykański rząd i klasę polityczną. W stanie krytycznym został przewieziony do szpitala, gdzie następnie zmarł.

Leśniczy z Nadleśnictwa Płock wraz z geodetą wykopali list w butelce napisany w 1939 roku. Okazało się, że autorem był proboszcz, który do dziś jest ważną postacią dla lokalnej społeczności. Ksiądz zginął dwa lata później w tragicznych okolicznościach.

- Donald Trump był zachwycony tym prezentem. Widać, że prezydent Andrzej Duda dobrze go zna, bo sprawił mu tym wielką radość - mówił Marcin Mastalerek po spotkaniu obu polityków. Szef prezydenckiego gabinetu w programie Gość Wydarzeń opowiadał o kulisach wizyty głowy państwa w Nowym Jorku.